sobota, 27 września 2014

Rozdział Pierwszy

Środa,godzina 13.05.Środek tygodnia - już coraz bliżej do weekendu.Każdy zapewne teraz jest w pracy,w szkole lub coś w tym typie.To tak jak Vanessa, początkująca sekretarka.
- Vanesso,gdzie moja kawa?! - usłyszałam dosyć monotonne sformuowanie.
- Za chwilkę będzie,tylko pójdę po cukier proszę pana.
- Ta chwila miała być już 10 minut temu.Kawa pewnie zdążyła wystygnąć,o ile w ogóle ją zrobiłaś!
 Odpowiedziałam jednoznacznie ciszą.
- Czyli tak jak myślałem.To już nie pierwszy raz! Chcesz tu zostać na stałe,to masz robić to co Ci nakazuje.Czy mówię niezrozumiale?! - usłyszałam krzyki szefa zbliżającego sie w moją strone.
- O gotowa! Niech sie pan nie denerwuje,chciałam aby była świeża. *podałam mu kawę*
- Ile można czekac na głupią kawę? Rozumiem,gdybym kazał Ci przyrządzić tort,ale kawa? Zwykła,kawa z jedną kostką cukru?! Coraz bardziej mi podpadasz.Nie ździw sie, jak któregoś dnia dostaniesz pożegnalnego SMS'a.
- Przepraszam...Mam dopiero 18 lat i jestem na.. - głos jej sie urwał,widząc groźne spojrzenie pracodawcy. - Obiecuję,że to sie nie powtórzy.
- Tylko tyle chciałem usłyszeć. *machnął ręką kawe z biurka,zostawiając zbity kubek*
- Ehh..
- No na co czekasz? Sprzątaj to! - krzyknął i zwrócił sie w strone dzwoniącego telefonu.
Nagle dało się słyszeć wyraźne piski osób z niższych pięter,oraz strzały pistoletu
-Co sie dzi...- przerwał.
- Jedno słowo a kula w łeb. - oznajmił wysoki chłopak w kominiarce,który przed chwilą wbiegł do sali.
Chwilę potem zauważyłam kolejnego chłopaka,który próbował włamać sie do sejfu.
- Ej lala,gadaj mi tu jaki jest kod do hajsu. - zwrócił sie w moją strone.
- Ja..ja..nie wiem. - odpowiedziałam przerażona sytuacją.
Spojrzał sie na nieco niepewnego,trzeciego chłopaka,jakby dając mu sygnał.Chłopak niechętnie wyciągnął pistolet i uklęknął przy mnie,przykładając mi spluwę do głowy.
- To co? Powiesz? - Kontynuował włamywacz.Wyciągnął z kieszeni worek.Na jego ręku dostrzegłam dużo tatuaży. - Nie wiesz? Ojej,jak mi przykro..
Wtedy zobaczyłam jak kierownik upada na ziemię.Nie wiedziałam czy jest martwy.
- I co? Powiedziała? Tamten nie był chętny.. - Do mężczyzny przy sejfie podszedł drugi,nieco wyższy.Teraz już wiem,że było ich trzech.
- No niestety misia nie chce nic mówić.
- Będziemy musieli w takim razie posunąć sie do drastycznych kroków. - spojrzał na chłopaka,który ciągle przykładał mi pistolet do głowy.Jego ręka drżała,a oddech był niespokojny,jakby się czegoś obawiał.
- Poczekaj,jeszcze popróbujmy sami,szkoda marnować taką śliczną buźkę. - odpowiedział mu 'wytatuażowany' po czym zaczął przeszukiwać szuflady.
- Powiedz im.. - Niespodziewanie zwrócił sie do mnie chłopak,ciagle trzymając na mnie celownik.
Przełknęłam ślinę.
- Powiedz. - powtórzył.
- Nie znam kodu,ale widziałam jak szef kładł go w tej szklanej szufladce,obok okna.. - zauważyłam jak dwóch przeszukujących spojrzało sie na mnie. - A klucz.. *głos mi się łamał* klucz jest w jego marynarce..
- Ohh,dziękujemy. - wyjeli kluczyk z kieszeni chyba juz martwego szefa...
- Albo martwy,albo nieprzytomny. - pomyślałam.
Kiedy już dorawli się do pieniędzy oraz spakowali je,zwrócili sie do 'tego niesmiałego'.
- Młody opuść już broń, i upewnij sie,że nie ma policji na dole. - podszedł do niego jeden z opryszków,zdejmując kominiarkę.Moim oczom ukazał sie wysoki blondyn z kolczykiem na wardze.
- Jasne - jednym ruchem schował pistolet i zdjął kominiarkę.Niestety zdążył sie odwrócić tyłem.Widziałam tylko jego brązowe włosy.
- Niezła robota Austin. - odezwał sie trzeci chłopak,ten z tatuażami,po czym poklepał niejakiego Austina po ramieniu.Miał czarne włosy i brązowe oczy.
- Dziękuje. - wyszedł.
- Co z nią zrobimy? - zapytał blondyn.
- Widziała zdecydowanie za dużo. - odpowiedział mu drugi.
- Słuchaj panienko.Nic nie widziałaś.Jeśli nakalblujesz komukolwiek,będzie z tobą źle.Zrozumielismy sie?
Pokiwałam znacząco głową,po czym mężczyźni zabrali worek i wyszli.





_____________________________________________________________________________

Czytasz? Skomentuj!
Jeśli ciągle to czytasz,to wiedz,że jestem Ci naprawdę wdzięczna.Bardzo dużo to dla mnie znaczy.
Bądź taki dobry i skomentuj,bo dla Ciebie to i tak tylko opinia,a dla mnie olbrzymi kopniak do dalszej pracy! xoxo